Długa, tak naprawdę wielka niewiadoma. Ścieżka, która wyłożona jest czerwonymi cegłami, otoczona jest z boków ogromnymi drzewami, a w niektórych momentach jedynie krzakami. Z pozoru wydaje się być zwykłym chodnikiem, który prowadzi do jakiegoś miejsca, ma własny cel. Jednakże gdybyś zapragnął nią iść i sprawdzić co jest na jej końcu - nie doszedłbyś tam za szybko, jeżeli w ogóle udałoby ci się to zrobić. Drogi są zdradzieckie, choć główna ścieżka biegnie ciągle naprzód. Raz na jakiś czas można zauważyć rozwidlenia, które nakłonią nas do pójścia jedną z nich bądź ominięcia ich i pójścia dalej przed siebie czerwonym chodnikiem. Reszta ścieżek, które wystają z ścieżki na boki jak gałęzie, mają zupełnie inne kolory. Jedna może być żółta, niebieska czy nawet tęczowa, a wszystkie mają inne właściwości, o których dowiesz się dopiero wtedy, kiedy na nią wkroczysz. Pomimo tego, że jedna jest śliska, sprężysta czy nawet gorąca tak jak rozżarzony węgiel, każda posiada tylko jedną. Więc co z czerwonym? Wpierw niczym nas nie zaskakuje. Dopiero w czasie wędrówki okazuje się, że chodnik zapada nam się pod stopami, parzy, sprawia, że spadamy na plecy poprzez prześlizgnięcia się, a nawet robi się z niego jedna wielka papka, tak więc musimy się nieźle postarać, żeby przez nią przejść. Plus do tego - jak zostało wcześniej wspomniane - nie można ufać nawet prostej jak igła ścieżce. Nawet jeśli idziesz przez cały czas prosto, możesz zorientować się, że byłeś w tym samym miejscu jakiś czas temu. Cofnąłeś się w jakiś magiczny sposób? A może po prostu droga jest łudząco podobna i wszelakie liście i patyki leżą w tym samym miejscu?